Jesteśmy po Walentynkach. Już kilka dni przed tym świętem moi znajomi koledzy dziennikarze publikowali teksty o miłości. Tej jedynej, do grobowej deski, nade wszystko. Opisywali historię Romeo i Julii, opisywali historie ze zwykłego życia. I nieważne, czy to osoby z mojej klasy, koleżanki z Wrocławia, czy kolega z Krakowa, którego poznałem na gali. Ważne jest to, że mój tekst będzie ciętą ripostą na ich Szczęśliwą Miłość.
Bo mam wrażenie, że dotknął ich efekt cieplarniany i przegrzał ośrodkowy układ nerwowy, wpływając tym samym na myśli, które zapisali. Bo i owszem, nie zaprzeczę, że miłość musi być pięknym uczuciem. Ale żeby tak popadać w skrajność? Wszyscy wiemy, że nadeszły ciężkie czasy. Wraz ze zmianą priorytetów, zmieniły się także formy przeżywania. I takie najciekawsze formy przeżywania miłości przez nastolatków, w tym przeze mnie, chciałbym dzisiaj opisać. Aby nie popaść w paranoję. Bo tylko spokój może nas uratować.
Zacznijmy od początku – kiedyś byłem romantykiem. Co więcej! Idealistą byłem! Nie zapomnę jak w podstawówce uganiałem się za koleżankami i składałem im niemoralne propozycje. Miałem dużo miłości. I każda była do końca życia. I każda kończyła się na drugi dzień, bo już było dla mnie za długo i już wtedy czułem, że się duszę. Tak, pamiętne czasy. Raz nawet zapisałem się dla dziewczyny, o której względy się starałem, na tańce. Żeby było śmieszniej – i dyskotekowe, i towarzyskie. Z dyskotekowych szybko mnie wywalili, a na towarzyskie pochodziłem miesiąc i jak trzeba było zapłacić za kurs, to tyle mnie widzieli. A później kolega mi mówi, że nasza-klasa służy mu do odnajdywania znajomości sprzed lat. Moje szczęście jest takie, że zaraz po tym, jak to powiedział, odnalazł mnie na portalu mój były nauczyciel tańca z tego okresu i wraz z zaproszeniem – wysłał mi zapytanie, co z zapłatą. Siedem lat. Musiał za mną tęsknić.
Ale generalnie, to nie o niego chodzi. Chodzi o pewne wartości, które może nie tyle, co sam zatraciłem, a zatraciła połowa młodzieży. Bo wystarczy spojrzeć na miłość, jaką preferowałem wtedy, a jaką preferuję obecnie. Można powiedzieć, że czasy się zmieniają, a to wszystko wraz z kolejnymi dniami. Od razu widać, że wtedy był to XX wiek, a teraz mamy XXI.
Mam przyjaciółkę. Wspaniałą, radosną! Określam ją mianem Tej Od Ironii. Dlaczego akurat tak? Nie ze względu na jej chwiejność emocjonalną, czyli dzwonienie do mnie w środku nocy. A wygląda to tak, że Ta Od Ironii budzi się w połowie swojego snu i dzwoni do mnie, żeby powiedzieć, że miała sen i nie wie, co ma zrobić, bo był on dziwny i dlatego dzwoni. Czasami jest to druga, czasami piąta nad ranem. To zależy od intensywności tego snu. Ale to zupełnie nie o to chodzi, jak wspominałem. Ta Od Ironii jest po prostu mistrzynią w rzucaniu aluzjami i złośliwościami. Ale ze względu na inteligencję, żeby jej ironię poprawnie zrozumieć, to trzeba jej uważnie słuchać i nauczyć się czytać między wierszami. I na tym cała zabawa polega.
Któregoś dnia stwierdziłem z Tą Od Ironii, że w naszym życiu jest za mało buntu. Że dobrze nam idzie w szkole, oceny bardzo zadawalające. Brakuje jedynie odrobiny szału. I ku naszemu zdziwieniu – naszła nas chęć spędzenia lekcji w plenerze. Przypomniały mi się słowa słynnej piosenki Dżemu, że w życiu piękne są tylko chwile. Dlatego stwierdziliśmy, że powinniśmy się dostosować do powszechnie panujących norm i koniecznie musimy iść w plener. Co za dużo z tym buntem, to nie zdrowo. Poszliśmy na spacer. I zaczęła się rozmowa. A że było przed Walentynkami, to Ta Od Ironii wypowiedziała niezwykłe słowa, które zapadły mi w pamięci do dziś. Ta Od Ironii ma pewną słabość. Kocha dzieci. Ale do takiego stopnia, że ilekroć się widzimy, tylekroć ona proponuje mi dziecko. Jako, że jest niską blondynką w kręconych włosach, próbowała znaleźć odpowiedni i potencjalny „materiał genetyczny” dla swojego potomstwa: niski blondyn odpada; w kręconych włosach też; ewentualnie wysoki brunet lub ciemny blondyn; rudy też odpada, bo może wyjść rude dziecko; takich automatycznie będę skreślała z listy; ale liczy się wnętrze! I wtedy, dzięki niej, doszedłem do wniosku, że współczesne pojmowanie miłości zdecydowanie bardziej podoba mi się od tego, które było kiedyś.
Ostatnio udzielałem wywiadu. O rozmowę poprosiła mnie maturzystka jednego z wałbrzyskich liceów. I w trakcie tej rejestrowanej rozmowy, dziewczyna pyta mnie o aborcję – czy popieram, czy też nie. Mówię, że tak i w odpowiedzi słyszę, że polskie prawo pozwala usunąć ciążę w przypadku normalnego gwałtu, a w przypadku Mąż Gwałci Żonę jest to zabronione. I wtedy zastanowił mnie model współczesnej rodziny. Stwierdziłem, że to takie rodzinne. Stwierdziłem, że tak niewiele do szczęścia potrzeba. Tak mała rzecz, a tak cieszy. Mąż gwałci żonę. O zgrozo, pomyśleć, że w ten sposób powstaje nowe życie!
Przykładem prawdziwej i grobowej miłości jest także i Usher, przedstawiciel amerykańskiego rapu. Istny przykład wierności. Pewnego dnia ożenił się z piosenkarką. Miało to być zapowiedzią czegoś wielkiego. Usher poczekał, aż dziewczyna nagra płytę, po czym wziął z nią rozwód. Ale wierny był. Bo pewnego dnia kochał się z dwiema kobietami naraz, a w tle leciały piosenki z najnowszej płyty jego żony. Dotrzymał obietnicy o wierności? Dotrzymał. I dzięki temu pokazał milionom ludzi, jak poprawnie rozwijać swoje życie duchowe.
Wszyscy zachwycają się słynnym filmem „Titanic”. I płaczą na nim. Pytam: po co? Pytam: dlaczego? Pytam: w jakim celu? To było takie piękne? Ta wielka i gorąca miłość? Fakt, gorąca może była. Ale szkoda, że zapomina się o tej wielkości, jak bożyszcze tonie, a ona pływa sobie w tym czasie na drzwiach.
Dlatego śmiać mi się chce, jak słyszę historie miłosne, jak czytam idealistyczne teksty moich znajomych kolegów dziennikarzy na ten temat, jak widzę przedwalentynkowe starania, aby ten dzień był czymś niezwykłym. Owszem, nie mam nic przeciwko Walentynkom, ale pod warunkiem, że jest to kwietniowy poniedziałek, czy listopadowa sobota. A jak dodatkowo słyszę, że ktoś doprowadza się do takiego stanu, że oświadcza się 14 lutego, to z miejsca robi mi się niedobrze. Precz z komercją! To są tak słodkie gesty, że aż powodują u mnie próchnicę. I może wyjdę na sfrustrowanego. Ale wraz ze zmianą priorytetów i podejście się zmienia. A dzisiejsza młodzież potrafi zadziwić poglądami, to fakt. I dzięki nim wiem, że dam sobie radę we współczesnym świecie. A to dlatego, że uczą mnie racjonalnego podejścia do życia. Bo temu, kto wymyślił „i żyli długo, i szczęśliwie” przydałoby się nieźle nakopać.
Jak to mówi Ta Od Ironii.
Michał Cisło
michal-cislo@wp.pl
Martucha 2012.04.25 09:14:18 IP: 89.76.169.238 | Świetny tekst! Bardzo dobrze sie czyta i można nawet czasem się uśmiechnąć ;) |
Eva B. 2011.02.23 17:40:33 IP: 83.21.101.70 | Zgadzam się z powyższym felietonem co do walentynek w 100%, jednak mam inne zdanie o aborcji, bo odbieranie życia dziecku, które na świecie może zdziałać dla ludzkości wiele jest głupim wymysłem. Skoro np. kobieta została zgwałcona i nie chce urodzić tego dziecka niech go odda do adopcji. Nikt nie ma prawa takiego jak Bóg, żeby decydować o dawaniu bądź odbieraniu życia. |
Przeciwko_miłości1994 2010.12.15 16:43:08 IP: 95.48.185.75 | Zupełnie zgadzam się z powyższym felietonem. Osobiście mam jednak coś do walentynek...mianowicie, uważam, że trochę przesadzają z tymi wystawami sklepowymi i nastrojem miłosnym praktycznie wszędzie! To jak wbicie noża prosto w sece samotnym ludziom...Miłość nie koniecznie wiąże się z czymś dobrym, to raczej wyzwanie i wystawienie człowieka na próbę...Jestem przeciwko tym wszystkim stereotypom. Wkońcu ktoś spojrzał na to uczucie z ironią. Świetny jesteś! więcej takich |
Kundzia 2010.11.19 20:43:18 IP: 83.11.68.114 | Świetny felieton. Mam podobny (krytyczny) stosunek do ,,komercyjnej miłości". Walentynki? Brrr.. Już miesiąc wcześniej wystawy kwiaciarni czerwenieją od poduszek w kształcie serca. |
polka 2010.10.01 20:16:20 IP: 83.4.150.247 | Chyba jestem za głupia bo nic z tego nie rozumiem. Wydaje mi się jak by ten tekst nie był do końca kompletny. |
cobra_shelby 2010.03.30 17:17:31 IP: 83.11.38.152 | :D Brak słów do tego tekstu. Jest świetny. Ta ironia i podejście do zycia. Można się ubawić czytając... :) |
Dz. 2009.02.17 20:21:15 IP: 83.21.61.38 | podejscie do miłości zmienia się z wiekiem,czasem, z doświadczeniami Ciekawe co byś napisał za 10 lat o miłości ? |
Paulina Sz.:) 2009.02.17 18:47:12 IP: 83.21.182.145 | W "Titanicu" miłość była gorąca, dopóki nie natrafili na górę lodową ;) |
Gdyby do życia każdego polityka w naszym kraju dopasować jakąś witaminę, to jest w nim pewien okres, który moglibyśmy określić mianem multiwitaminy. I raczej nie przypuszczam, żeby w naszym państwie nie było osoby, która, przynajmniej raz na pięć lat, nie czułaby się wyróżniona. A teraz tym bardziej powinna.
czytaj więcejDziś będzie o wszystkim. Z rękawa sypać mi się będą prześmieszne żarty i żarciki, które jeżeli ktoś opowie na imprezie, automatycznie postawi nad sobą krzyżyk. Dlaczego tak? Dlaczego w ten sposób? Ot, dla idei i zasady. Kto wytrwa do końca, ten pozna odpowiedź.
czytaj więcej„Wiele osób narzeka na wiele rzeczy, że ich nie ma i tak dalej, a tak naprawdę one są, tylko nie każdy wie w jakim miejscu” – mówi Agnieszka Strzeżek, uczennica Zespołu Szkół Społecznych nr 1 w Wałbrzychu i członkini Młodzieżowej Rady Miasta Wałbrzycha.
czytaj więcejNic mnie tak nie bawi, jak mentalność Polaków. Porównałem sobie dwa zupełnie inne światy, które – wydawałoby się – prosperują na zupełnie odrębnych szczeblach w drabinie rozwoju, ale aż uśmiechnąłem się, gdy dostrzegłem, oprócz różnic, także i podobieństwa. A wydawało mi się, że między Sudanem w Afryce, a Polską w Europie, takowych nie znajdę.
czytaj więcej„Widziałem przypadki, gdzie gościu miał wytatuowanego smoka na penisie” – mówi Andrzej Socki, absolwent Zespołu Szkół nr 5 im. M.T. Hubera w Wałbrzychu.
czytaj więcej